"W betlejemskim Dziecięciu Bóg objawił się w pokorze, przybierając «ludzką postać», «postać sługi», a nawet ukrzyżowanego. Oto chrześcijański paradoks. Właśnie to ukrycie stanowi najbardziej wymowne «objawienie się» Boga: pokora, ubóstwo oraz hańba Męki pozwalają nam poznać, jakim jest Bóg naprawdę".
6 stycznia Kościół obchodzi święto Objawienia Pańskiego zwane również Epifanią, a potocznie świętem Trzech Króli. To pamiątka opisanego w Ewangelii św. Mateusza hołdu, jaki Trzej Królowie złożyli Dzieciątku Jezus.
W tym roku obchodzimy to święto dzień po pogrzebie papieża Benedykta XVI – wielkiego teologa i konsekwentnego głosiciela nauki Chrystusa. Przypomnijmy jedno z jego rozważań poświęcone Epifanii.
Chrystus objawia się wszystkim narodom
Drodzy Bracia i Siostry!
Światło, które zabłysło w noc Bożego Narodzenia i rozświetliło grotę betlejemską, gdzie w milczącej adoracji trwali Maryja, Józef oraz pasterze, dzisiaj jaśnieje i objawia się wszystkim. Epifania to misterium światła — jego symbolem jest gwiazda, która prowadziła Mędrców w czasie podróży. Jednakże prawdziwym źródłem światła, «Słońcem Wschodzącym z wysoka» (por. Łk 1, 78) jest Chrystus. W tajemnicy Bożego Narodzenia światło Chrystusa oświetla ziemię, rozchodząc się niejako w formie koncentrycznych kręgów. Przede wszystkim ogarnia ono Świętą Rodzinę z Nazaretu — Maryję Pannę i Józefa oświeca Boża obecność Dzieciątka Jezus. Następnie światło Odkupiciela objawia się pasterzom betlejemskim, którzy powiadomieni przez anioła, udają się bezzwłocznie do groty i znajdują tam zapowiedziany «znak»: «Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie» (Łk 2, 12). Pasterze wraz Maryją i Józefem reprezentują ową resztę Izraela», ubogich — anawim, którym zwiastowana jest Dobra Nowina. Wreszcie blask Chrystusa dociera do Mędrców, stanowiących pierwociny narodów pogańskich. W cieniu pozostają jerozolimskie pałace władców, gdzie wiadomość o narodzeniu Mesjasza, paradoksalnie przyniesiona przez Mędrców, budzi nie radość, ale strach i wrogie reakcje. Taki jest tajemniczy zamysł Boga: «światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki» (J 3, 19).
Ale czym jest to światło? Czy jest to tylko sugestywna metafora, czy też obrazowi temu odpowiada jakaś rzeczywistość? Apostoł Jan pisze w swym Pierwszym Liście: «Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności» (1 J 1, 5); a nieco dalej dodaje: «Bóg jest miłością». Te dwa stwierdzenia, zestawione razem, pozwalają nam lepiej zrozumieć, że światło, które zajaśniało w Boże Narodzenie, a dzisiaj ukazuje się narodom, to miłość Boża objawiona w Osobie wcielonego Słowa. To światło przyciągnęło Mędrców przybyłych ze Wschodu. Tak więc w tajemnicy Objawienia Pańskiego oprócz promieniowania na zewnątrz występuje przyciąganie ku centrum, będące wypełnieniem dynamiki zapisanej już w dawnym Przymierzu. Źródłem tej dynamiki jest Bóg — Jedyny w istocie i w trzech Osobach — który wszystko i wszystkich przyciąga do siebie. Wcielona Osoba Słowa objawia się jako zasada pojednania i zjednoczenia wszystkiego (por. Ef 1, 9-10). Chrystus jest ostatecznym celem dziejów, punktem, do którego prowadziło «Wyjście», opatrznościową drogą odkupienia, osiągającą swój szczyt w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Dlatego też liturgia uroczystości Objawienia Pańskiego zawiera tak zwaną «Zapowiedź Paschy»: rok liturgiczny ujmuje bowiem całą parabolę historii zbawienia, w której centrum znajduje się «Triduum ukrzyżowanego, pogrzebanego i zmartwychwstałego Pana».
W liturgii okresu Narodzenia Pańskiego często powraca, niczym refren, werset z Psalmu 98 [97]: «Pan okazał swoje zbawienie, na oczach narodów objawił swą sprawiedliwość» (w. 2). Tymi słowami Kościół podkreśla «epifanijny» wymiar Wcielenia: fakt, że Syn Boży stał się człowiekiem i wszedł w dzieje, stanowi szczytowy moment samoobjawienia się Boga Izraelowi i wszystkim narodom. W betlejemskim Dziecięciu Bóg objawił się w pokorze, przybierając «ludzką postać», «postać sługi», a nawet ukrzyżowanego (por. Flp 2, 6-8). Oto chrześcijański paradoks. Właśnie to ukrycie stanowi najbardziej wymowne «objawienie się» Boga: pokora, ubóstwo oraz hańba Męki pozwalają nam poznać, jakim jest Bóg naprawdę. Oblicze Syna wiernie objawia oblicze Ojca. Oto, dlaczego misterium Narodzenia Pańskiego jest — by tak powiedzieć — całe «epifanią». Objawienie się Mędrcom nie wnosi nic nowego do planu Bożego, ale ujawnia jego niezmienny i konstytutywny wymiar, a mianowicie, że «poganie (...) są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię» (Ef 3, 6).
Pozornie mogłoby się wydawać, że wierność Boga wobec Izraela oraz Jego objawienie się poganom to dwa różne aspekty. W rzeczywistości są one niczym dwie strony jednego medalu. Albowiem, zgodnie z Pismem Świętym, Bóg objawiając swoją chwałę również innym narodom, dochował wierności przymierzu miłości z narodem izraelskim. «Łaska i wierność» (Ps 89 [88], 2), «miłosierdzie i prawda» (Ps 85 [84], 11) składają się na chwałę Boga, stanowią Jego «imię», które ma być poznawane i uświęcane przez ludzi wszystkich języków i narodów. Jednakże «treść» jest nieodłączna od «metody», jaką Bóg wybrał, aby się objawić, to znaczy absolutnej wierności Przymierzu, osiągającemu swój szczytowy punkt w Chrystusie. Pan Jezus jest jednocześnie i nierozdzielnie «światłem na oświecenie pogan i chwałą swego ludu, Izraela» (por. Łk 2, 32), jak zawołał natchniony przez Boga starzec Symeon, biorąc na ręce Dziecię, kiedy rodzice przynieśli Je do świątyni. Światło oświecające pogan — światło Epifanii — jest odblaskiem chwały Izraela, chwały Mesjasza narodzonego, zgodnie z Pismem, w Betlejem, «mieście Dawidowym» (por. Łk 2, 4). Mędrcy oddali pokłon zwykłemu Dziecku w objęciach Jego Matki Maryi, ponieważ w Nim rozpoznali źródło dwojakiego światła, które ich prowadziło: światła gwiazdy oraz światła Pisma. Rozpoznali w Nim Króla żydowskiego, chwałę Izraela, a także Króla wszystkich narodów.
W liturgii Epifanii objawia się również tajemnica Kościoła i jego misyjność. Jego powołaniem jest nieść światło Chrystusa, by zajaśniało ono w świecie; ma on być jego odbiciem, podobnie jak księżyc odbija światło słońca. W Kościele wypełniły się dawne proroctwa odnoszące się do świętego miasta Jeruzalem, jak to wspaniałe proroctwo Izajasza, którego wysłuchaliśmy przed chwilą: «Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło (...) I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu» (Iz 60, 1. 3). To powinni czynić uczniowie Chrystusa: pouczeni przez Niego, jak żyć duchem Błogosławieństw, winni swym świadectwem miłości przyciągać wszystkich ludzi do Boga: «Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie» (Mt 5, 16). Słuchając tych słów Jezusa, my, członkowie Kościoła, nie możemy nie odczuwać całej niewystarczalności naszej ludzkiej kondycji naznaczonej grzechem. Kościół jest święty, ale składa się z ludzi mających swoje ograniczenia i popełniających błędy. Jedynie Chrystus, dając nam Ducha Świętego, może przemienić naszą nędzę i stale nas odnawiać. On jest światłością narodów, lumen gentium, i postanowił oświecić świat za pośrednictwem swego Kościoła (por. Sobór Watykański II, Konstytucja Lumen gentium, 1).
«Jakże się to stanie?» — również i my pytamy słowami, jakie Dziewica wypowiedziała do archanioła Gabriela. Właśnie Ona, Matka Chrystusa i Kościoła, podsuwa nam odpowiedź: swoim przykładem całkowitej dyspozycyjności wobec woli Bożej — «fiat mihi secundum verbum tuum» (Łk 1, 38) — uczy nas, jak być «epifanią» Pana przez otwarcie serca na działanie łaski i przez wierne przyjęcie słowa Jej Syna, światłości świata i ostatecznego celu dziejów.
Niech tak się stanie!
Homilia podczas Mszy św. w uroczystość Objawienia Pańskiego 6.1.2006
(na podst. Opoka.pl)